Tuesday 31 January 2017

Izraelski Carmel Cabernet Sauvignon Appellation Series 2013, 16/20


Zadziwiająco smaczne Cabernet, zakupione w sklepie winiarskim w nowej części Jerozolimy, a próbowane wczoraj u nas domu, do kolacji.
Wino z górnej Galilei, wyprodukowane przez założoną w 1882 roku przez barona Rothschild winiarnię.
Piękne jeżyny, ciemny dostojny kolor, długi smak, mało przypraw, na końcu dotyk mięty wzbudzający wspomnienia z arabskich krajów. Pięknie.

Do truita amb suc plus picata: sos czosnkowo/pomidorowy (genialne!).





Saturday 28 January 2017

Bez spróbowania tego wina, nie znasz Portugalii. A Touriga vai Nua czyli golizna w Touriga Nacional 2015, 15/20.



Oto "prawdziwa" Touriga Nacional, winogrono, które jeszcze niedawno kilku entuzjastów próbowało wywindować na najważniejsze winogrono Portugalii, przysłowiową banderę narodu. Na szczęście im się to nie udało.
Oto Touriga Nacional bez kontaktu z beczką. 3 miesiące w inoxowych zbiornikach.
200 numerowanych butelek, genialny enolog António Meçanita.

To wino jest dydaktyczne, unikatowe, tak smakuje oryginalnie tem gatunek winogron. Każdy pretendujący do znania portugalskich win musi to spróbować.

Zapach:
ostry, zaczepny, nieco chemiczny i wiśniowy kompot z warzywami.

Usta:
w ustach gorzej, słabe owoce, nie jest w stanie konkurować z najprostszym hiszpańskim Tempranillo.

Cena:
26 euro.

Kolor:
kolor ciemny z domieszką fioletu.

Do:
wspaniałego azorskiego steka, restauracja Alcides.



Friday 27 January 2017

Herdade Do Esporão S (Syrah), 2010, 18/20




Kolor:
nieprzeźroczyste, ruby, mocne nuty fioletu.

Zapach:
śliwka i jeżyna, ściółka w lesie
zapach elegancki.

Usta:
w ustach raj, kasztany, stary kościół,
kawa lekka taka portugalska café cheio,
kwaskowość i przyprawy bez słodkości,
wytrawność w pięknym punkcie,
wino i posiłkowe i do picia osobno co nie jest zbyt częste.

Wniosek:
wino do zakochania się.

Czego brakuje?  Niestety dotyku boskości, takiego czegoś co świetne wino wprowadza na poziom boski.

Restauracja Saca Rolhas, środa.







Wednesday 25 January 2017

Gancedo Mencía 2013, 16/20


Mencía z regionu Bierzo (dwukrotnie już odwiedzaliśmy już te winne okolice) z 2013 roku. Otwarta butelka w poniedziałek, pita w poniedziałek i potem we wrotek (świetnie się zachowała otwarta). Wino bardzo żywe, owocowe, aktywne w ustach, dotyk przypraw i beczki i dotykiem kruchości w ustach.
Cena 9 EUR.

Ku naszemu zdziwieniu świetnie pasowało do koreańskiej kuchni: jedliśmy domowej roboty (mistrzowska Agnieszka) to bokki, takie które już próbowaliśmy w Korei: Gungjung-tteokbokki.





Monday 23 January 2017

San Marzano Il Pumo Negroamaro 17/20


Rzym, genialna restauracja włoska Da Francesco, do Fetuccina alla gricia z truflami i do saltimbocca a la romana plus świetny chleb i na początku mozarelle di buffala.

Wino kapitalnie posiłkowe, piękny czerwnony wiśniowy kolor, kompletnie nieprzeźroczyste, piękne taniny, super owoce, lekki dotyk przypraw, ale nie za duży by nie zakłócać posiłku. Genialne.
Winogrona Negromaro.

Sunday 22 January 2017

Collio Pinto Grigio 2015, 15/20


Pijemy to w sercu Rzymu więc dodatkowy plusik. Wino całkiem pijalne, a lubię wyzwania złych ocen z Vivino, kremowe lekko cytrynowe, nieco nieprzyjemne na końcu, zapach kwiatkowy. Słabe do picia nez jedzenia, ale na pewno lepsze do posiłków.


Saturday 21 January 2017

Dwa bardzo słabe wina w Rzymie


Jako, że jesteśmy w Rzymie należało spróbować Frascati. Wybór padł na najdroższe Frascati w sklepie San Marco w cenie 6 EUR. Wyjątkowo nieprzyjemne, wodniste, metaliczne w ustach szybko znalazło się w zlewie.



Tym razem piątek wieczór i restauracja Da Tonino (świetne jedzenie). Shiraz był słaby, choć o dziwo spełnił swoją podstawową funkcję, czyli przerywał smak wyśmienitego włoskiego jedzenia (coda di vaccinara, pasta carbonara, pasta all´amatriciana).

Brunello di Montalcino Marchese de Luca 2011, 18/20



Próbowane w sercu Rzymu w sobotę 21 stycznia.
Kolor ruby, przeźroczysty, nie zachęcające. Ale...
w ustach potężne, doskonała struktura, doskonałe taniny, skóra, owoce.
Nos masa przypraw i goździki.
Piękne.



Thursday 19 January 2017

Tapada de Coelheiros 2014, 15/20


Białe Tapada de Coelheiros z 2014 roku. Próbowane styczeń 2017 roku. Do deski serów. Cena niecałe 5 EUR.

Nos: stłumione nuty owocowe, nieco nieprzyjemne. Usta: dobra struktura, dobra kwaskowatość, za ciężkie w odbiorze. Długie.












Tuesday 17 January 2017

Podsumowanie kulinarne (i trochę winiarskie) roku 2016.


Odwiedzone miejsca:
Korea Południowa
Filipiny
Panama
Kolumbia - Bogota
Puerto Rico
Argentyna
Brazylia - Rio de Janeiro
Urugwaj
Dania - Kopenhaga
Szwecja - Malmo
Włochy - Sycylia
USA - NYC
Rumunia - Bukareszt
Portugalia
Hiszpania - Madryt, Ribera de Duero, Galicja, Kraj Basków, Comunidad Valenciana



1. Najciekawsze zjawisko kulinarne:

Agnieszka:

Hiszpania: barowy rajd pintxos San Sebastian. Setki barów zapełniających się zawsze o tych samych godzinach rozkrzyczanym tłumem. Wybór pintxos (baskijskich tapas) przyprawia o zawrót głowy - klasyczne i nowoczesne, jedzone od zawsze i wymysły kuchni molekularnej. Dla każdego jest coś miłego jeśli tylko umie nawigować z kieliszkiem Txakoli w jednej ręce i talerzykiem w drugiej przez kłębiące się baskijskie szaleństwo. Świetny jest bar (La Mejillonera) gdzie podają tylko i wyłącznie dania z mejillones (muli).

Paellowe miasteczka na mokradłach pod Walencją.  Wszystkie restauracje serwują tu ryżowe dania, oczywiście z paella na czele.

Korea: wielodaniowy posiłek hanjeongsik. To jest jakaś niewyobrażalna dla Europejczyka wykwintna uczta z dziesiątkami małych i dużych danek. Na prowincji w dodatku nie rujnująca kieszeni (nas zaznajomił z tą ideą przemiły kolega po fachu, w którego tradycyjnym domu nocowaliśmy w koreańskim interiorze). 




Maciek:

NYC: Niesamowita mieszanka kuchni świata na Manhattanie.





 
Boska kanapka pastrami w 2nd Ave Deli, podobno (ex equo z Katz) najlepsze żydowskie delikatesy na Manhattanie.


 
Jeden z dziesiątków barów pintxos na starówce w San Sebastian, Kraj Basków.


Przydrożna restauracja w Yaro-myeon, Hapcheon, Gyeongsangnam-do.

Paella valenciana.



2. Największe odkrycie winiarskie:

Agnieszka:

Szczep winogron i wina Tannat w Urugwaju. 
Wciąż po tylu latach zaskakują mnie bardzo pozytywnie tempranillo z Ribera del Duero.

Maciek:

Wina z "górnej półki" w Mendozie, Argentyna.

Niektóre wina z autochtonicznych rumuńskich szczepów, a szczególnie Fetească Neagră.  





 
Urugwajski tannar w bodega Garzón, Urugwaj.


 
Degustacja w winnicy w Mendozie, Argentyna.


3. Największe rozczarowanie winiarskie:

Agnieszka i Maciek:  słaba jakość Malbeków ze średniej półki sprzedawanych w Argentynie. Bardzo wysoka półka jest świetna, dostępne w Argentynie (bo firmy robią różne wina na rynek lokalny i zagraniczny) wina średniej klasy są złe. Może to kwestia jakiejś różnicy gustów między Południową Ameryką a Europą ....


4.  Najciekawsza restauracja:

Agnieszka:


Urugwaj - położona na końcu świata wśród winnic i gajów oliwnych restauracja Bodega Garzón (kosztowaliśmy tam Menú de Fuegos), super elegancka i z niewiarygodnie sympatyczną i profesjonalną obsługą. Szefem kuchni jest uczeń Francisa Mallmana, najsłynniejszego kucharza Ameryki Południowej.  

Argentyna - "Los Talentos" - prosty bar w Buenos Aires w dzielnicy San Telmo, gdzie podają najlepsze empanady i fugazettę (skrzyżowanie pizzy z focaccią, nadziewane serem z piórkami karmelizowanej cebuli na wierzchu). 

Sycylia - w Trapani jest regionalna restauracja La Trattoria Cantina Siciliana, z najlepszym makaronem z dodatkiem pesto trapanese

Portoryko - "La Bodega Del  Viejo"  to kubańsko-portorykańska restauracja w San Juan. Świetne tradycyjne dania kubańskie i chyba najlepsze mofongo (jeszcze o nim tu będzie) jakie jedliśmy.



Maciek: 
Korea:
Seul: restauracja
Myeongdong Kyoja z pierożkami w dzielnicy Myeongdong. 

Busan: Restauracja z owocami morza na ulicy Cheongsapo-ro, gdzie podobno jadają gwiazdy k-pop kto wiem może jakąś spotkaliśmy, tylko boję się, że mogliśmy nie rozpoznać). Zaczęło się od grillowanych .... larw. Brak angielskiego menu, liczba podawanych nam na stół i kompletnie nieznanych owoców morza wprawiła nas w zakłopotanie. W końcu kelnerka pomogła nam upiec to wszystko we właściwej kolejności na stołowym grillu (większość restauracji w Korei ma wbudowany w stół gazowy grill na którym biesiadnicy sami sobie przygotowują gorące dania).

Kopenhaga:
restauracja Fiskebar ze świetnymi ostrygami i fajnym menu degustacyjnym.

Nowy Jork:
Keens Steakhouse na Manhattanie - mięso w eleganckim wydaniu.

 
Restauracja z pierożkami Myeongdong Kyoja, Seoul. Pierożki parowane, zupa z pierożkami i kimchi. Maciek twierdzi, że mógłby tu jadać codziennie do końca świata.


 
Degustacja oliwy w restauracji Bodega Garzón.


 
Najlepsze empanady w Buenos Aires, w barze "Los Talentos", dzielnica San Telmo.

Szampan i ostrygi w restauracji Friskebar, Kopenhaga.


"La Bodega Del  Viejo"  - kubańsko-portorykańska restauracja w San Juan.

Keens Steakhouse w Nowym Jorku.


Trattoria Cantina Siciliana.


Busan. Jedna z restauracji przy starym porcie rybackim.


4. Największe restauracyjne odkrycie iberyjskie:



Agnieszka:

Hiszpania: 
Wspomniane już bary z pintxos w San Sebastian. Szczególnie polecam Gandarias, gdzie podają zapiekane jeżowce. 

Sidreria (czyli lokal w którym pija się tradycyjny cydr, często sikający prosto z beczek) Urbiarte, w zapadłym miasteczku na końcu świata, również w Kraju Basków, gdzie podają najlepsze mięso świata. Główny sekret polega na odpowiednim dojrzewaniu wołowiny - i tu największa niespodzianka -  ze starych krów. To mięso jest w sposób niewiarygodny pełne smaku, a tłuszczyk jest aż złotawy w kolorze. Drugi sekret to opalany drewnem grill, na którym mistrz kuchni przygotowuje steki. Jeszcze tylko płatki kwiatu soli i absolutnie jesteśmy w mięsnym raju.


Portugalia: 
O dziwo tegoroczne odkrycie znajduje się w turystycznym  Algarve. Okazuje się, że nawet w tym najbardziej kosmopolitycznym regionie portugalskim (gdzie czasem łatwiej zjeść fish and chips niż bacalhau) można coś ciekawego kulinarnie wyszperać. Tym razem jest to położone na wzgórzach miasto Silves, z jego restauracją Casa Velha ze znakomitymi mariscos (owocami morza). 

Azory - Maćka ulubiona restauracja Saca Rolhas, gdzie jedliśmy super steki i langustę. Ich lista win powala na kolana, a dla mojego męża, który jest stałym klientem, wynajdują co ciekawsze winne okazy.

Maciek:

Hiszpania:
Restauracja Urbitarte w małej wiosce w Asturii, z wyrabianym na miejscu cydrem (jako pierwszy wpisuję ją na listę TripAdvisora i co niesamowite, wpis Maćka pozostaje tam jako jedyny!).

Portugalia: 
To może nie odkrycie, ale zawsze lubię wracać  na leitão (pieczonego mlecznego prosiaka) do miasteczka Mealhada, w którym to chyba wszystkie restauracje podają tą specjalność. Do tego jeszcze pyszny pieprzowy sosik i koniecznie espumante (wino musujące z tego samego regionu).



  
Pinxos z jeżowca, bar Gandarias, Kraj Basków.


Restauracja Casa Velha, Silves, Portugalia.



Sidrería Urbitarte, wioska Ataun, Kraj Basków.


Wioska Relva, wyspa São Miguel, Azory. Restauracja Saca Rolhas.


5. Najlepsze street food:

Agnieszka:

Korea: 
genialne hotteok – słodkie placuszki z brązowym cukrem. Mogłabym je jeść codziennie.

Sycylia:  
arancini (smażone ryżowe kule z nadzieniem), w prostym barze Arancina Planet w barokowym miasteczku Noto, który polecili nam motocykliści z Syrakuz.

Bogota:  
obleas - okrągłe cieniutkie wafelki przekładane arequipe (czyli kolumbijską wersją dulce de leche lub kajmaku) i innymi pysznościami (jak ser, dżem, owoce)
 
Portoryko:  
frituras, czyli smażone przekąski, sprzedawane głównie przy drogach na całej wyspie (najlepsze jak wieść niesie są w los kioskos w miejscowości Luquillo). Nasze ulubione to alcapurrias (w kształcie cepelinów, z ciastem z zielonych bananów, bulwy yautía lub cassavy i nadziewane picadillo - mieloną wołowiną z dodatkami) i empanadillas (smażone pierożki z przeróżnymi nadzieniami, od mięsnego, przez owoce morza, ryby i warzywa).

Maciek:

Bukareszt:  
gogosi z serem na rynku Obor. Coś w stylu nadziewanych twarożkiem racuchów. Pycha!



NYC: 
bajgle z Ess-a-bagel

donaty z Dough

pizza z Joe's Pizza (jedząc ją wieczorem z pudełek o średnicy metra w wynajętym mieszkaniu w Greenwich Village czuliśmy się niemal jak bohaterowie serialu Friends.





 
Street food w Seoulu.


 
Sprzedawczyni na rynku Obor, przedmieścia Bukaresztu.



Obleas w centrum Bogoty.


Bar Arancina Planet w miasteczku Noto na Sycylii.

 
Bajgle z Ess-a-bagel i wielka pizza ze słynnej Joe´s Pizza, Manhattan.

Donaty z Dough, Manhattan.

6. Najbardziej niesamowity lokalny rynek:

Agnieszka:

Korea: Ex equo rynek z rybami i owocami morza w Busan w Korei i rynek Gwangjang Market w Seulu. 


Sycylia: bardzo klimatyczny był rynek w Palermo. Z imponująco wyeksponowanymi miecznikami, solonymi kaparami.


Portoryko: Cudowne doświadczenie lokalne i autentyczne to Mercado de Río Piedras na przedmieściach San Juan, Portoryko. 


Kolumbia: nieprawdopodobna feeria owoców na rynku w Bogocie.

Filipiny: rynek na wyspie Bantayan, gdzie sprzedają najlepsze mango na świecie.


No to chyba wymieniłam wszystkie odwiedzone rynki... A może nie?

Zupełnie za to nie podobał mi się hipsterski Chelsea Market w Nowym Jorku.

Maciek:

Panama: Mercado de Mariscos, stara część Panama City. Ołtarzyk i dewocjonalia przy każdym stoisku z rybami. Podobno najlepsze ceviche w mieście.



 
Mercado de Mariscos, stara część Panama City.


 
Rynek z rybami i owocami morza w Busanie. Korea.


 
Uliczny rynek w Palermo. Solone kapary z pobliskiej wyspy Pantelleria.


Najciekawszy widziany rynek w tym roku: Gwnagjang, Seoul. 


Rynek na wyspie Bantayan - Filipiny, gdzie sprzedają najlepsze mango na świecie.


Bardzo kolorowy rynek Paloquemao w Bogocie.

7. Odkrycia kulinarne - potrawy:

Agnieszka:

Panama: 
avena (bajecznie dobry napój z płatków owsianych z cynamonem i wanilią). Po wielu próbach mam już chyba idealny przepis, którym wkrótce się podzielę na blogu. 

grillowana langusta z roztopionym masłem - jedzona chyba z godzinę po wyłowieniu.

patacones (w Portoryko zwą się tostones) - dwukrotnie smażone placuszki z plantanów.

Bogota: 
limonada de coco - sok z limonki, mleko kokosowe i lód. Cudo!!! Dopracowuję swoją wersję.

carne llanera - czyli pieczone na palenisku w kształcie wigwamu mięso 

zupa Ajiaco - sztandarowe danie stolicy Kolumbii; przepyszna lokalna zupa z kurczakiem, ziółkiem guasca i kilkoma gatunkami ziemniaków,

arepas de queso - w Kolumbii jest mnóstwo wariacji tych kukurydzianych placuszków; mi najbardziej przypadły do gustu te z aż wylewającym sserowym nadzieniem.

Sycylia:
pasta con le sarde - makaron z sardynkami, fenkułem i bułką tartą

arancini - ryżowe smażone kule z przeróżnymi nadzieniami.

pesto trapanese - z pomidorami, migdałami, czosnkiem, bazylią i oliwą; idealne na lato do makaronu, robiłam je w zeszłym roku pasjami.

Argentyna: 
empanadas con carne jugosa (pieczone pierożki z wołowiną, gotowanym jajkiem, oliwkami)

chimichurri  - najlepszy sos świata do grillowanych mięs; pracuję nad idealną recepturą

fugazetta - coś jak pizza i focaccia do spółki, nadziewana serem i z karmelizowaną cebulką

Korea: 
pierożki mandoo 

bibimbap - ryż z promieniście ułożonymi kolorowymi dodatkami,

bindaetteok - placuszki z fasolką mung, grube i pyszne, posiłek sam w sobie.

Portoryko: 
mofongo de lagosta - narodowa potrawa na wyspie, masa z zielonych plantanów i czosnku; do tego różne nadzienia, najlepsze IMHO z wielkimi kawałami langusty w pysznym sosie

Filipiny: 
polvorones - rozsypujace się w ustach ciasteczko-cukierki, daleki kuzyn hiszpańskich polvorones,

bicol express - duszona potrawa z wieprzowiny, z dużą ilością papryczek chili i mlekiem kokosowym,

halo-halo  - egzotyczny deser lodowy

Walencja: 
arroz negro - ryż z sepią, przygotowywany jak paella, kwintesencja smaku morza.

Maciek:

Kolumbia: Carne a llanera (w restauracji rozpala się wręcz ognisko, na którym pieką się połcie mięsa) w dzielnicy La Candelaria, Bogota. 

Argentyna:
Asado a la estaca - w zasadzie to samo co powyżej, tyle, że jeszcze bardziej spektakularne. W Patagonii pieką tak całe "ukrzyżowane" jagnięta.

Sos chimichurri - mógłbym jeść łyżkami.

Portoryko:
Lechon (pieczony prosiak) w restauracji Los Pinos w miasteczku Guavate, Portoryko. Cała miejscowość pełna jest lechoneras (restauracji, które sprzedają te prosiaki z dziesiątkami dodatków).

Piña Colada - koktajl, który narodził się w Portoryko w swojej ojczyźnie smakuje najlepiej.

Coconut Mojito - pyszny wynalazek z kawałkami świeżego kokosa i kokosowym rumem Bacardi (która to rodzinna firma po dojściu na Kubie Fidela Castro do władzy przeniosła swoją siedzibę właśnie do Portoryko). 


Ostatnie to nie potrawa tylko kulinarny produkt. W lasach deszczowych Portoryko po raz pierwszy raz w życiu zobaczyłem jak rośnie w naturalnym habitacie wanilia.

 
 
Restauracja w dzielnicy La Candelaia z carne a llanera, Kolumbia.


Pasta con le sarde w sycylijskiej restauracji Tivitti w miasteczku Cefalú.



Świeży dopiero co wyłowiony z Zatoki Meksykańskiej homar na jachcie w Panamie.


Lechon (pieczony prosiak) w restauracji Los Pinos w miasteczku Guavate, Portoryko.


Interior wyspy Portoryko, hodowla wanilii.

Obieranie plantanów, z których wyrabia się potem m.in. dwukrotnie smażone placuszki tostones.





Zupa Ajiaco w centrum Bogoty.


  
Deser halo-halo i bicol express z Filipin.

Bibimbap - ryż z promieniście ułożonymi kolorowymi dodatkami, Korea.


Limonada de coco - sok z limonki, mleko kokosowe i lód. Bar w hotelu Hotel de la Ópera, Bogota.


Kolumbijskie arepas de queso - kukurydziane placuszki z serem.


Filipińskie polvorones - rozsypujace się w ustach ciasteczko-cukierki, daleki kuzyn hiszpańskich polvorones.




8. Kulinarne rozczarowania:

Agnieszka: 

Kawa w Kolumbii i w Brazylii – totalny dramat, pierwsza kwaśna, druga to jakaś popłuczynowa lura.


Jakoś też nigdy się nie przekonałam do sycylijskich canoli i ciasta cassata. Tę ostatnią wiozłam z poświęceniem w suchym lodzie z samego Palermo, a potem jakoś na nikim w domu nie zrobiła wrażenia.


Hot dogi w Gray's Papaya, najsłynniejszym barze w Nowym Jorku. Tu jestem mało obiektywna, bo z zasady nie lubię hot dogów, ale już wolałam te z Rejkiawiku.

Maciek:

Rozczarowań (oprócz wymienionych przez Agnieszkę powyżej) raczej nie było. Nieco rozczarowała mnie rumuńska kuchnia - raczej mdła (nie przypadła mi do gustu mamałyga) i bez wyrazu, a szczególnie przechowywany w brzozowej korze ser Branza de Burduf.


 
Kolacja w restauracji Hanuli´lui Manuc, Rumunia.



 
Ser w  brzozowej korze Branza de Burduf.




Słynne hot dogi w nowojorskim barze Gray's Papaya.